LOKALIZACJA: Małopolska. Powiat Myślenicki.

Aktualności

piątek, 08 grudnia 2017

"Gdy dorosnę, chciałabym być zdrowa" - pomagamy Laurze

Kiedy zapytasz dziecko o to, co chciałoby robić, kiedy dorośnie, opowie historię o swoim wymarzonym zawodzie. Kiedy zapytasz o to Laurkę Kurowską z Krzyszkowic, powie, że chciałaby być zdrowa i wymieni wszystko to, co będzie mogła robić, kiedy jej nóżki będą sprawne. Na pomoc dla Laury będziemy zbierać podczas Pikniku Bożonarodzeniowego, który odbędzie się w niedzielę 17 grudnia.

- To, co innym dzieciom przychodzi tak łatwo, u Laurki okupione jest wielkim cierpieniem. - Jako jej mama jestem bezradna, bo to, czy kiedykolwiek będzie chodziła, zależy od tego, czy uzbieram olbrzymią sumę pieniędzy na operację. Proszę o pomoc, bo tylko z nią będę w stanie zapłacić cenę za zdrowie córeczki - tłumaczy Emilia Kurowska.

Jeden wieczór, bardzo silne skurcze i szybka podróż do szpitala - tak zaczął się ten koszmar. Stwierdzono trwające poronienie i nie pozostawiono żadnych złudzeń. Ciąży nie da się uratować. Do rana na pewno dojdzie do poronienia. Pani Emilia trafia do izolatki - została sama z myślą, że w ciągu kilku najbliższych godzin straci dziecko, że lekarze nie są w stanie jej pomóc. - Pamiętam, że chwilę później przyszła położna i powiedziała, abyśmy zastanowili się, czy chcemy pochować swoje dziecko. Chyba nic nie boli bardziej, niż przygotowywanie się na śmierć własnego dziecka - wspomina pani Emilia.

Po kilku godzinach skurcze ustały. Pojawiła się nadzieja, że może jednak uda się uratować dziecko. Rano przyszedł lekarz - zdziwiony, że ciąża przetrwała. Wola życie Laurki okazała się silniejsza, niż śmierć. Lekarz stwierdził, że nigdy nie widział takiego przypadku, że to, co się stało, to cud. W 26 tygodniu ciąży znów pojawiły się komplikacje - pękł pęcherz płodowy: - Głaskałam swój brzuch i prosiłam Laurkę, by jeszcze trochę wytrzymała. Tak udało nam się dotrwać do 29 tygodnia. Tym razem skurczy nie udało się zatrzymać. Natychmiast zdecydowano się na cesarskie cięcie. Laura była już na tyle duża, że mogła przyjść na świat. Jednocześnie na tyle mała, że od razu musiała trafić do inkubatora. Ważyła niewiele ponad kilogram - opowiada wzruszona mama.

Przez bakterię E.coli doszło do zapalenia płuc. Laurka nie była w stanie samodzielnie oddychać - dwa tygodnie robił to za nią respirator. Co kilka dni pojawiały sie nowe diagnozy. USG głowy pokazało, że u Laurki doszło do obustronnych wylewów III stopnia, które spowodowały uszkodzenie ośrodkowego układu nerwowego. Niewiele później zdiagnozowano dziecięce porażenie mózgowe. Wszystko stanęło pod znakiem zapytania - to, czy Laurka będzie chodzić, siedzieć i czy w ogóle kiedykolwiek będzie sprawna.

Laura ma dzisiaj 3 lata. W swoim życiu więcej czasu poświęciła na rehabilitację, niż na zabawę. Wysokie napięcie mięśniowe w nóżkach sprawia, że nie potrafi samodzielnie chodzić. - Kiedy widzę, jak codziennie pcha przed sobą swój balkonik, pęka mi serce. Szansą na to, by zaczęła chodzić o własnych siłach, jest selektywna rizotomia grzbietowa. Niestety w Polsce nie otrzymaliśmy do niej kwalifikacji. Podczas konsultacji w Katowicach stwierdzono, iż nie ma wskazań do przeprowadzenia operacji. Paradoksalnie, Laura jest „zbyt zdrowa”, aby ją leczyć w naszym kraju… - tłumaczy pani Emilia.

Kiedy chodzi o życie i zdrowie dziecka, nie liczą się granice. Rodzice zaczęli szukać pomocy gdzie indziej. W Stanach Zjednoczonych, dokładnie w St. Louis, pracuje dr. Park, który wykonuje operację rizotomii selektywnej. Dr Park napisał, że po operacji Laurka zacznie samodzielnie chodzić. Niestety cena za jej zdrowie to niemal 250 tys. zł. Dla Laurki to jedyna szansa.

- Jestem mamą. Nie wyobrażam sobie, że życie mojego dziecka mogłoby być pełne bólu i cierpienia. Laurka i tak już dużo wycierpiała. Kiedy patrzę na jej smutne oczy, pęka mi serce. Wiem, że ma już dość chodzenia przy balkoniku. Wiem, że chciałaby chodzić o własnych siłach - tak samo, jak jej straszy brat. Z całych sił pragnę dać Laurze szansę na normalne życie. Niestety sami z mężem nie sprostamy tak ogromnym kosztom. Wierzę, że kiedyś Laurka podbiegnie do mnie o własnych siłach i rzuci mi się na szyję. Proszę, pomóżcie mi zawalczyć o jej zdrowie - prosi Emilia Kurowska.

Termin operacji wyznaczono na luty przyszłego roku. Czy zdążą? W dużej mierze zależy to od nas samych. Na portalu siepomaga.pl została rozpoczęta zbiórka. W momencie wysyłania gazety do druku uzbierano już 11 701 zł, co stanowi 7% całości potrzebnych środków.

Wspomóc Laurkę można również tradycyjnym przelewem na konto: Fundacja Dzieciom „Zdążyć z Pomocą” Alior Bank S.A. nr 42 2490 0005 0000 4600 7549 3994 tytułem: 29394 Kurowska Laura darowizna na pomoc i ochronę zdrowia.